Podhale — miejsce, które jest bliskie wielu z Was. Tatrzańskie szlaki, dzika i nieskazitelna przyroda, szum źródlanej wody i zapierające dech w piersiach widoki. To jedne z wielu atutów. Pytanie, czy jest ich więcej niż przysłowiowych „minusów”? A tych nie brakuje: płatne parkingi na każdym kroku w Zakopanem, wysokie ceny noclegów i dań w restauracjach, a także opłaty za wstęp do doliny czy na szlak wiodący do Morskiego Oka. Wśród tego chaosu nasze oczy mogły również dostrzec reklamy postawione na drodze do stolicy Podhala, a także pustostany i przerwane budowy. Nimi dzisiaj się zajmiemy!
Są widoczne praktycznie wszędzie, jednak największą ilość tego typu zabudowań znajdziemy w okolicach Nowego Targu, jak i w samym Zakopanem. Powód? Wiele osób pochodzących z tych stron wyemigrowało poza granicę naszego kraju, a zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych. Osiedlili się głównie w Chicago, gdzie działają w klubach i stowarzyszeniach łączących ludzi pochodzących z Podhala. Tam znaleźli prace i tam budowali swoje życie rodzinne, gromadząc oszczędności z myślą o tym, że kiedyś będą mogli powrócić w rodzinne strony. Mając takie plany, zamierzali wybudować też dom — oczywiście w stylu podhalańskim tak, by podtrzymać istniejącą od lat tradycję. Wydaje się, że kiedy mamy już zgromadzone pieniądze, ziemię otrzymaną od rodziców to można już zacząć budowę i powoli rozpocząć przygotowania do powrotu. Niestety, tu pojawia się poważny problem, który spowodował powstanie tytułowych pustostanów.
Najczęstszą przyczyną, która zaprzepaścił marzenia wielu Podhalan była po prostu ziemia. W tych stronach wiadomym dla wszystkich jest fakt, że grunty i wszystko, co na nich stoi — dziedziczą dzieci. I nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie jeden drobny szczegół. Mianowicie, ziemia jest oddawana jako spadek, ale wielka szkoda, że nie jest to w żaden sposób potwierdzone i udowodnione na piśmie. Alarmują o tym także urzędnicy, gdyż tego typu nieruchomości są niezamieszkane przez nikogo, popadają w ruinę, a w rzeczywistości zainwestowano w nie ogromnie duże pieniądze, o których wielu mogło tylko pomarzyć. W momencie, kiedy zwrócono się o uregulowanie zaległych opłat, czy nawet o to, by właściciele gruntów, na których terenie znajdują się takie budynki — słyszeli następującą odpowiedź od rodziny i sąsiadów:
„Nie wiemy, kto jest właścicielem, gdyż ojciec podarował ziemię synowi, ten z kolei chciał wrócić, ale ojciec umarł, więc stwierdził, że nie ma do czego wracać, więc zostaje w Chicago.
— A czy są na to jakieś dokumenty?
— Nie mamy zielonego pojęcia”. Tak oto kończyła się rozmowa.
Kilka lat temu gazeta „Tygodnik Podhalański” informowała swoich czytelników o ilości pustych domów, oraz o potrzebie wyjaśnienia sprawy: „[…] W każdej nieomal wiosce w powiecie nowotarskim stoi pustych kilkadziesiąt domów. Władze gminne biją na alarm, ale i też nie ukrywają własnej bezradności w rozwiązywaniu tego problemu. Kilka lat temu również w swoich ostrożnych szacunkach […] o kilkuset takich pustych domach na Podhalu. „Wójtowie gmin uważają jednak, że jest ich grubo ponad tysiąc ”. Tym samym chciano zwrócić uwagę społeczeństwa na zaistniały problem, jednak na próżno. Cały artykuł znajdziecie tutaj: https://24tp.pl/n/82052.
Sprawa nabrała tempa przez przypadek, odbijając się szerokim echem w Polsce, jak i poza jej granicami. Wszystko za sprawą wystawy fotograficznej Natalii Dołgowskiej, która przez rok jeździła po całym Podhalu, by w obiektywie utrwalić niewykończone nieruchomości i dowiedzieć się czegoś więcej na ich temat, oraz ich właścicieli. Zaciekawiło ją to na tyle, że podjęła się zlecenia, będąc rodowitą góralką, która miała styczność z sytuacjami, kiedy jej rówieśnicy wyjeżdżali poza granice kraju wraz ze swoimi opiekunami. Na samym początku w jej głowie był pomysł sfotografowania rodzin, które powróciły z emigracji, chcąc zrobić o tym duży reportaż. Pomysł na to, by reportaż przybrał taką, a nie inną formę wyszedł całkiem przypadkowo.
Jego autorka tak opowiedziała o tym podczas wywiadu w 2016 roku: „Domy tych osób dawniej mocno różniły się od innych, mało kolorowych jeszcze wtedy polskich domów – widywało się w nich amerykańskie dekoracje, sprzęty czy meble przysyłane z USA na Podhale. Takie amerykańskie sprzęty do dzisiaj zbierają osoby starsze, które wróciły ze Stanów, a które nadal mają za granicą na przykład dzieci. Chciałam portretować je w tych domach. Kiedy jeździłam do znajomych moich znajomych i innych poleconych osób, żeby przeprowadzać wywiady nt. emigracji, bardzo często zastawałam tam pary starszych osób, które we dwójkę zamieszkują wielkie domy wybudowane za pieniądze z emigracji. Często nie ogrzewają ich, bo to zbyt duży koszt i zamieszkują tylko jedno piętro, bo poza nimi nikt z rodziny nie wrócił do Polski. To spowodowało, że ostatecznie zaczęłam robić dokumentację fotograficzną niezamieszkanych domów z Podhala, które mają jakieś konotacje ze Stanami Zjednoczonymi: albo zostały wybudowane za pieniądze z USA, albo przez ludzi, którzy stamtąd wrócili, lecz z jakichś powodów w nich nie mieszkają”.
Wywiad, jak i sama wystawa spowodowały, że zaczęli zgłaszać się właściciele nieruchomości, a także potomkowie otrzymanych gruntów, na których stoją niewykończone nieruchomości. Większość nie chciała zgodzić się ani na sprzedaż gruntu, ani tym bardziej stojącej na niej nieruchomości podkreślając, że ziemia ma dla nich wartość sentymentalną. Chcieli wrócić, ale rodzice umarli, oni sami już są starzy i nie mają do czego wracać. Mówiąc takie słowa, chcieli, żeby sprawa po prostu ucichła.
Z jednej strony staram się takie osoby zrozumieć, że żywią głębokie uczucia do ziemi, która była świadkiem ich narodzin oraz dzieciństwa. Ma to dla nich wielką wartość, która na Podhalu — w tym przypadku — widoczna jest na każdym kroku. Nie rozumiem jednak ich motywów, kiedy mogliby tę ziemię sprzedać i uzyskać za nią pokaźne pieniądze. Tym bardziej, że wypowiedzieli się jasno na temat swojego powrotu, więc nieruchomość ma stać i niszczeć, aż całkiem się zawali?
Wartość tego typu obiektów na Podhalu przekracza MILIARD ZŁOTYCH! Więcej na ten temat przeczytacie w bardzo ciekawym reportażu, który ukazał się niedawno i zyskuje ogromną popularność, ze względu na dociekliwość autora: https://wiadomosci.onet.pl/krakow/goralu-czy-ci-nie-zal-problem-podhalanskich-pustostanow-wartych-miliard/8zysdnm.
Czy górale nadal będą bagatelizować sprawy pustych nieruchomości za przysłowiowe „trzy chicagowskie wypłaty”? Nie wiadomo. Jednego można być pewnym — choćby nie wiadomo jak, oni zawsze mają rację, a słowo juhasa na Podhalu uważane jest za święte. Szczególnie to, które tyczy się gruntu i budowy nieruchomości.
Treści zamieszczone na blogu ImmoBooking mają charakter wyłącznie informacyjny lub reklamowy i nie stanowią porady prawnej, inwestycyjnej lub podatkowej. Informacje zawarte na blogu mogą nie uwzględniać wszystkich aspektów istotnych dla danego zagadnienia oraz mogą wyrażać indywidualną opinię właściciela serwisu. Jednocześnie informujemy, że materiały zamieszczone w serwisie stanowią utwory w rozumieniu przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
ImmoBooking.pl
.
Treści zamieszczone na blogu ImmoBooking.pl mają charakter wyłącznie informacyjny lub reklamowy i nie stanowią porady prawnej, inwestycyjnej lub podatkowej. Informacje zawarte na blogu mogą nie uwzględniać wszystkich aspektów istotnych dla danego zagadnienia oraz mogą wyrażać indywidualną opinię właściciela serwisu. Jednocześnie informujemy, że materiały zamieszczone w serwisie stanowią utwory w rozumieniu przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.